INTUICJA, KTÓRA WYPRZEDZIŁA NAUKĘ

W latach 70tych XIX stulecia Tom Bowen przyjmował w swojej klinice w Geelong w południowej Australii po 60-ciu pacjentów dziennie. Naprawdę trudno to sobie wyobrazić... Korzystał oczywiście z pomocy asystentów - są to osoby współcześnie wciąż jeszcze czynne w nauczaniu i przekazywaniu metody.

Skuteczność jego metody wynosiła 88%

......................................................................................................................

Tho­mas Am­bro­se Bo­wen urodził się 18 kwietnia 1916r. w rodzinie brytyjskiej, która emigrowała do Australii.

Chciał zostać lekarzem, ale w rodzinie, w której się wychowywał, nie wydawało się to możliwe. Odziedziczył po ojcu zawód stolarza.

Ożenił się i przeniósł do miejscowości Geelong. Małżeństwo miało trójkę dzieci. Natomiast żona Toma - Jessie cierpiała na astmę. W czasach, kiedy nie znano wziewnych leków sterydowych, każdy atak astmy kończył się w szpitalu i stanowił dla niej zagrożenie życia. Z czasem Tom nauczył się wykonywać na ciele żony ruchy, które powstrzymywały atak, a następnie przyniosły poprawę na tyle dużą, że Jessie przestała być odwożona do szpitala a z czasem przestała potrzebować lekarstw.

Tom był także aktywnym sportowcem i prowadził kilka klubów sportowych. U osób, które doznawały kontuzji podczas uprawiania sportu zaczął stopniowo stosować znane tylko sobie ruchy, które pozwalały bardzo szybko pozbyć się bólu i zregenerować uszkodzone tkanki.

Wieść roznosiła się szybko i szeroko i Pan Bowen - pracując wciąż w cementowni, nocami zaczął przyjmować pacjentów potrzebujących pomocy w coraz bardziej różnorodnych dolegliwościach...

W latach 60-tych sytuacja domagała się już od niego podjęcia jednoznacznej decyzji, ponieważ pacjentów było zbyt wielu... W odpowiedzi na zapotrzebowanie - ...porzucił pracę w cementowni i otworzył własny gabinet na uli­cy Au­tumn Stre­et, w Ge­elong West. I wciąż udoskonalał swoją technikę...

Z czasem gabinet zamienił się w naprawdę dużą klinikę - pod adresem La­tro­be Ter­ra­ce 283 w Ge­elong. 

Klinika była oble­ga­na, a Pan Bowen pra­co­wał bar­dzo in­ten­syw­nie: zaj­mo­wał się kon­tu­zja­mi spor­to­wy­mi, do­le­gli­wo­ściami na­tu­ry psy­chicz­nej i emo­cjo­nal­nej, scho­rze­niami mię­śnio­wo­-sz­kie­le­to­wy­mi oraz do­le­gli­wo­ściami lu­dzi nie­peł­no­spraw­nych. Co­dzien­nie zja­wiał się w swo­im ga­bi­ne­cie tuż przed 9 ra­no. W cią­gu dnia przy­jeż­dżał do do­mu na ok. 2 go­dzi­ny na obiad, by po­wró­cić znów do pra­cy po po­łu­dniu. Je­go 'drzwi by­ły za­wsze otwar­te' dla osób cier­pią­cych na ast­mę oraz dla ko­biet cię­żar­nych. Czę­sto był wzywany na wi­zy­ty do­mo­we w środ­ku no­cy do osób cierpiących na ast­mę.

We­dług córki Pam, je­śli oj­ciec miał do czy­nie­nia z oso­ba­mi w sy­tu­acji kry­tycz­nej bądź z nie­peł­no­spraw­ny­mi dzieć­mi, któ­rym po­trzeb­na by­ła do­dat­ko­wa tro­ska, to za­wsze hoj­nie nią ob­da­ro­wy­wał.

Osza­co­wa­no, że Tom pra­co­wał śred­nio w tem­pie 14 pa­cjen­tów na go­dzi­nę; od­by­wał z każ­dym od dwóch do trzech wi­zyt, za­nim do­le­gli­wo­ści ustą­pi­ły.

Każ­dej so­bo­ty kli­ni­ka by­ła otwar­ta dla lu­dzi nie­peł­no­spraw­nych, któ­rzy przyj­mo­wa­ni by­li bez­płat­nie. Wiadomo było też, że w każdy sobotni wieczór je­go kli­ni­ka by­ła otwar­ta 'aż do wyj­ścia ostat­nie­go kontuzjowanego pił­ka­rza'.
Po­ma­ga­li mu asystenci, którym po swojej śmierci pozwolił rozwijać technikę i uczyć jej innych: Ke­ith Da­vi­s, Ni­ge­l Lo­ve, Ke­vi­n Ne­ave (nie­ży­ją­cy), Oswal­d Rent­sch, Ke­vi­n Ry­an i Rom­ney­ Sme­eto­n.

Na pytanie: 'Skąd wziął swoją niezwykłą technikę?' Pan Bowen odpowiadał niezmiennie: 'To był dar od Boga'.

Ten genialny uzdrowiciel działał całkowicie intuicyjnie, nie robił notatek, rysunków, nie dyktował żadnych instrukcji, i wcale nie było łatwe opisać i uporządkować jego dorobek.

Mi­mo fak­tu, że nie ode­brał żad­ne­go for­mal­ne­go wy­kształ­ce­nia w za­kre­sie opie­ki me­dycz­nej, został uzna­nym te­ra­peu­tą, re­gu­lar­nie przyj­mu­ją­cym po­nad 13 tys. pa­cjen­tów rocz­nie. Te licz­by zo­sta­ły po­twier­dzo­ne w ra­por­cie do­ty­czą­cym spe­cja­li­stów me­dy­cy­ny al­ter­na­tyw­nej prze­pro­wa­dzo­nym w 1975 r. na po­trze­by rzą­du sta­nu Wik­to­ria.

Obec­nie Tech­ni­ka Bo­we­na na­ucza­na jest przez po­nad stu in­struk­to­rów w po­nad 30 kra­jach na ca­łym świe­cie i po­słu­gu­je się nią kil­ka­dzie­siąt ty­się­cy te­ra­peu­tów.

Od lat 90-tych nauka zaczęła wnikliwiej zajmować się powięzią, jako bardzo żywą, istotną i komunikatywną tkanką w naszym ciele. Współcześnie możemy wytłumaczyć już i próbować zrozumieć znaczną część tajemnic Toma Bowena, który swoją śmiałą intuicyjną praktyką wyprzedził naukę o całe dziesięciolecia.